Po pierwszych pięciu meczach, w których nasi żużlowcy przegrali, prezydent miasta wystosował apel do zarządu klubu, aby obniżyli ceny biletów. W odpowiedzi zadecydowano jedynie, że kobiety bedą miały darmowy wstęp na mecz z Unią Leszno. Jak się można było spodziewać efekt tego był mierny i na mecz przyszło jedynie około 4 tysiące widzów. Z Leszna przyjechało około 50 osób, wywiesili na płocie 6 flag i całkiem nieźle dopingowali, ale głównie... przed meczem. Miejscowi flag nie wywiesili, jednak uformowali około 150-osobowy młyn.
Mecz rozpoczął sie z dwugodzinnym opóźnieniem z powodu ulewy, jaka przeszła nad stadionem, gdy spotkanie miało się rozpocząć. Po ustaniu deszczu adepci szkółki i część kibiców z sektora IV zabrało się za ściąganie wody z toru. Gdy zakończyły się owe zabiegi zawodnicy z Leszna stwierdzili, że... nie chcą jeździć. W końcu jednak sędzia zadecydował o tym, że mecz się odbędzie. Nasi żużlowcy dostali w nim prawdziwe lanie, którego najwięksi pesymiści się nie spodziewali. Walkę z rywalem podjęli tylko Smolinski, Szombierski i Pawlaszczyk. Ale to było za mało. Zawiódł rosyjski zaciąg a także Anglik - Harris. Wśród gości znakomicie pojechali Adams i Loram, dobrze - Dobrucki i Miśkowiak. I to starczyło na słabiutkich w tym sezonie Rekinów, których szanse na wygranie choćby jednego meczu w tym sezonie zmalały do minimum.